Dzień 16
TYDZIEŃ 3
POWOŁANI DO OJCOSTWA I MACIERZYŃSTWA
„Oby się tak zespolili w jedno…” (J 17,23).
DZIEŃ 2
SZKOŁA EUCHARYSTII. PODWÓJNE ODDANIE: ODDAĆ SIEBIE DZIECIOM I ODDAĆ DZIECI BOGU.
„Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?”.
ROZWAŻANIE DNIA
Powołanie do bycia ojcem oraz do bycia matką jest powołaniem do podwójnego oddania: oddania siebie dzieciom oraz oddania dzieci Bogu. U podstaw kryje się jednak bardziej fundamentalne oddanie. Zanim oddamy siebie dzieciom oraz dzieci Bogu, doświadczamy Boga, który nam się cały oddaje oraz oddaje nam nowe istnienie, życie nowego człowieka. To doświadczenie jest dla nas konieczne i stąd bierze się potrzeba, abyśmy nasze rodzicielstwo budowali na fundamencie Eucharystii.
Potrzebujemy doświadczać Boga, który sam siebie czyni darem, abyśmy stąd czerpali siłę i łaskę do składania siebie w darze naszym dzieciom. Potrzebujemy też rozumieć i przyjmować nasze dzieci jako dar Boga.
W liście do rodzin św. Jan Paweł II pisze: „Nowo narodzony człowiek oddaje siebie rodzicom przez sam fakt swojego zaistnienia. Istnienie – życie – jest pierwszym darem Stwórcy dla stworzenia” (GS, nr 11).
Szalenie ważne jest to, aby nie zawłaszczyć sobie tego daru, jakim są dla nas nasze dzieci. Trzeba, abyśmy wierzyli, rozumieli i pamiętali, że nasze dzieci są najpierw i najpełniej dziećmi Boga. W praktyce oznacza to pierwszeństwo Woli Bożej przed naszą wolą w odniesieniu do naszych dzieci. Tylko dzięki takiej postawie zachowamy wolność serca.
Tylko wtedy będziemy mogli doświadczać radości i spełnienia jako rodzice. Taką postawę widzimy w tajemnicy ofiarowania Jezusa w świątyni.
Maryja podporządkowuje swoją macierzyńską miłość Woli Bożej. Wie i akceptuje, że Jezus należy bardziej do Boga niż do niej.
To właśnie dzięki tej wolności i dzięki temu oddaniu swojego dziecka Bogu – Maryja ma siłę, aby pod Krzyżem przyjąć za swoje dzieci każdego i każdą z nas. Jednocześnie przyjmuje wolę Jezusa, aby i Ona cała się nam oddała. Maryja przyjmuje nas jako dar i sama się nam oddaje.
Módlmy się gorliwie o to, abyśmy tak jak Maryja służyli zawsze Bożej woli wobec naszego małżeństwa, naszej rodziny i naszych dzieci. Boży plan to najlepszy plan. Obyśmy nigdy nie ulegli pokusie, aby w to zwątpić.
Módlmy się, abyśmy przyjmowali każde dziecko jako Boży Dar, którego sobie nigdy nie przywłaszczymy i abyśmy z miłością oddawali się naszym dzieciom.
Co w praktyce ta współpraca z łaską i oddawanie siebie dzieciom mogłoby oznaczać? Może po prostu radykalną zmianę priorytetów? Nie taką, w której dalej, no może z drobnymi korektami, żyję dotychczasowym życiem – realizując się zawodowo, towarzysko i duchowo tak, jakbym tego pragnął. I nie chodzi o to, że te pragnienia są złe. Jednak może powinniśmy czuć się wezwani i do tego, żeby poświęcić karierę zawodową, codzienny czas na modlitwę czy dbanie o własne przyjemności (też przecież ważne) dla tej relacji jakże wyjątkowej? Jak inaczej pokażemy dziecku miłość Ojca niż poprzez dar z siebie? Zawsze możemy poszukać wymówek i uzasadnień typu: „Bóg się przecież o swoje dzieci zatroszczy lepiej niż ja…” Czyli nie muszę się aż tak starać, bo i tak nie umiem. Albo: zapewnię dziecku świetny start w życiu od strony materialnej, a reszta się jakoś ułoży. Pamiętajmy, że Bóg Ojciec w wielkiej mierze nam zaufał. I liczy na to, że będziemy bardziej kierować się miłością i ufnością do Niego, a nie rozumem i myśleniem tego świata.
ŚWIATŁO NAUCZANIA KOŚCIOŁA
Z ADHORTACJI OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II FAMILIARIS CONSORTIO
Jak z sakramentu wypływa dar i zobowiązanie małżonków, ażeby co dzień żyli otrzymanym uświęceniem, tak też z tegoż sakramentu pochodzą łaska i moralny obowiązek przemiany całego ich życia w nieustanną „ofiarę duchową”. Również do małżonków i rodziców chrześcijańskich, zwłaszcza w odniesieniu do właściwych im spraw ziemskich i doczesnych, stosują się słowa wypowiedziane przez Sobór: „W ten sposób i ludzie świeccy, jako zbożnie działający wszędzie czciciele Boga, sam świat Jemu poświęcają” (FC, nr 56).
Modlitwa rodzinna ma swoje cechy charakterystyczne. Jest modlitwą wspólną męża i żony, rodziców i dzieci. Komunia w modlitwie jest jednocześnie owocem i wymogiem owej komunii, otrzymanej w sakramentach chrztu i małżeństwa. Do członków rodziny chrześcijańskiej można w sposób szczególny odnieść słowa, w których Chrystus obiecał swą obecność: „...zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (FC, nr 59).
PYTANIA DO OSOBISTEJ REFLEKSJI
- Czy przeżywasz Eucharystię w taki sposób, aby móc doświadczyć Boga, który Ci się całkowicie oddaje? (Tzn. czy przeżywasz ją sercem, z wiarą i skupieniem?).
- W jaki sposób na co dzień oddajesz siebie dzieciom? (Jeśli nie masz dzieci, przyjmij to pytanie w szerszym kontekście: w jaki sposób realizujesz swoje duchowe ojcostwo lub macierzyństwo?).
- Czy swoje dzieci postrzegasz jako dar od Boga, czy jako swoją własność? (Czy masz serce wolne od nieuporządkowanych przywiązań?).
Jeśli chcesz – zanotuj swoje odpowiedzi w swoim rekolekcyjnym dzienniku.
ZADANIE DNIA
Wymyśl trzy sposoby, w jakie w najbliższym czasie możesz okazać dzieciom swoje oddanie (wymyśl i zaplanuj, kiedy je zrealizujesz).
REFLEKSJE I ŚWIADECTWA MAŁŻONKÓW
Krzysztof i Marta
Krzysztof: Pamiętam naukę podczas rekolekcji ignacjańskich. Była mowa o tym, że można mieć, dobre przecież, pragnienie uczestniczenia w codziennych Mszach Świętych. Tyle tylko, że mając małe dzieci, to jest po prostu pragnienie nie na ten czas. Te słowa dały mi do myślenia – poświęcenie życia dla dzieci może czasami oznaczać wyrzeczenie się rzeczy dobrych i szlachetnych, które są dla nas bardzo ważne.
Marta: Każdy z naszych synów przygotowywał się do przyjęcia Pana Jezusa do serca we wczesnej Komunii Świętej. Za każdym razem był to dla nas niesamowity czas. Tak naprawdę czas przygody nieznanej, za każdym razem innej, czas dla całej rodziny. Staraliśmy się brać udział w spontanicznych rozmowach, które wypływały przy każdej codziennej okazji, oraz spotykaliśmy się raz w tygodniu, w niedzielę po Mszy Świętej, przy wspólnym stole. Zapalaliśmy świecę i rozpoczynaliśmy katechezy. Te rozmowy niezwykle nas ubogacały. Właściwie za każdym razem dochodziliśmy do wniosku, że sami nigdy takiej katechizacji nie przeszliśmy. To było ciekawe wyzwanie. I choć wiedzieliśmy, co jest konieczne do przyjęcia Pana Jezusa we wczesnej Komunii Świętej (odróżnienie chleba codziennego od Chleba Eucharystycznego), to na pierwszy plan wyszły dwie ważne i istotne kwestie: modlitwa przed i po przyjęciu Komunii Świętej – już wcześniej wprowadzana jako Komunia Duchowa – oraz codzienny rachunek sumienia oparty o przepraszanie i dziękowanie. Dziękujemy Bogu za łaskę wczesnej Komunii Świętej naszych dzieci.
Irek i Lidia
Lidia: Przy każdym z naszych dzieci miałam doświadczenie daru i tajemnicy. Każde dziecko było dla nas zadaniem, aby siebie nawzajem odkryć. Czułam ogromną odpowiedzialność. To konkretne dziecko nie jest nam dane przez przypadek. Miałam poczucie ogromnej pokory i szacunku wobec Wielkiego Daru. Mamy nasze dziecko doprowadzić do zbawienia.
Aby oddać się dzieciom zrezygnowałam z kariery zawodowej. Na początku myślałam, że to jest moja ofiara. Potem dopiero zrozumiałam, że to ja sama zostałam najbardziej obdarowana.
Szczególnym doświadczeniem oddania dzieci Bogu było dla nas pogodzenie się z tym, że czwórka naszych dzieci jest w niebie. Był w nas ból, ale nie było w nas żalu do Pana Boga. Wiemy, że to są przede wszystkim Jego dzieci i wiemy, że On je kocha najbardziej. Dziś mamy nawet wewnętrzną siłę i zdolność, aby z radością powiedzieć, że połowę planu już wykonaliśmy: czwórka naszych dzieci jest już w niebie!
Irek: Pierwszym moim praktycznym doświadczeniem rodzicielstwa była troska o byt materialny rodziny. Miałem początkowo taką sytuację, że z każdym dzieckiem otrzymywałem w pracy awans. Traktowałem to jako Boże błogosławieństwo. Do czasu, kiedy na świat przyszło nasze czwarte dziecko. W pracy miałem dalsze perspektywy dynamicznego rozwoju. Przyszła jednak świadomość, że samo zapewnienie bytu materialnego nie wyczerpuje moich zadań jako męża i ojca. Aby móc oddawać siebie dzieciom, musiałem coś zmienić. Zrezygnowałem z perspektyw rozwoju, co wiązało się z dużo mniejszym wynagrodzeniem. Nigdy nie żałowałem tego wyboru. Konsekwencją tej decyzji jest dziś to, że dołączyłem do zespołu Fundacji Tota Tua, aby zawodowo poświęcić się całkowicie służbie małżeństwom i rodzinom.
Łukasz i Agnieszka
Łukasz: Ważną kwestią było w naszym małżeństwie rozeznanie i odpowiedź na pytanie: “Ile mieć dzieci?”. Ostatecznie doszliśmy do tego, aby kierować się dwiema postawami: roztropnością i wielkodusznością. Obecnie mamy czwórkę pociech. Rozpatrujemy to dzisiaj jakby w świetle Eucharystii, czyli ofiary z siebie, oddania siebie. Ile możesz mieć dzieci jako rodzic, żeby maksymalnie oddać siebie? Żeby to było roztropne, mądre, ale też nie bazowało na twoim egoizmie, a raczej na miłości...
Aga: Tak, ale też żeby nie przeszacować, żeby nie unieść się emocjami. Super jest, damy radę. A za chwilę okazuje się, że nie i dzieci na tym cierpią. To jest warte rozważenia, bo to, ile mam dzieci i czy jesteśmy w stanie je nakarmić, wyprać ubrania, zapewnić wszystkie podstawowe potrzeby, to jest jedno. Natomiast poza tym nasze dzieci potrzebują przede wszystkim indywidualnej relacji z mamą i z tatą. Tutaj jest dla nas największa trudność. Jak to zmieścić w tych 24 godzin, jeszcze odpocząć i znaleźć czas dla małżonka. Dla nas to jest cały czas wyzwanie. Nie znaleźliśmy złotego środka, cały czas balansujemy. Jak ktoś nas pyta, jak dajemy radę, to mówimy, że nie dajemy rady, wciąż próbujemy dać radę.
Łukasz: To jest jak podróż pontonem, w którym masz mnóstwo dziur i tylko łatasz tak, żeby nie zatonąć i dopłynąć do kolejnej wyspy. Trochę tak jest. Wybraliśmy wielodzietność, choć ciekawe jest to, że w tym względzie pochodzimy z zupełnie różnych domów. Ja jestem jedynakiem, a Agnieszka ma pięcioro rodzeństwa. Czas spędzany w moim rodzinnym domu można by nazwać „celebrowaniem ciszy”. U Agnieszki to było bardziej: „chwytanie dźwięków”. Wszyscy zaczynali krzyżowo ze sobą rozmawiać, a ja byłem w centrum tej sytuacji. Przyznam szczerze, zdarzało mi się wychodzić do toalety, siadać na zamkniętym sedesie i mówić sobie” „Boże, nie dam już rady tego więcej wytrzymać”. Różnica naszych doświadczeń to była po prostu przepaść. Można więc zrozumieć, że teraz przy czwórce dzieci mam sporo do nadrobienia. Cały czas uczę się tego, jak dobrze budować tak wiele relacji na raz.
Agnieszka: W żadnej mierze nie zamierzamy nikogo straszyć wielodzietnością. Duża rodzina ma wiele zalet. Wyniosłam z dzieciństwa doświadczenie współgrania rodzeństwa i uczenia się nawzajem odpowiedzialności, troski. Okazywaliśmy sobie i doświadczaliśmy wiele wsparcia i zażyłości. Nauczyliśmy się oddawać siebie i dostrzegać potrzeby swoich najbliższych. Dlatego polecamy wszystkim małżonkom połączenie tych dwóch postaw: roztropności oraz wielkoduszności.
JAK TO W PRAKTYCE PRZEŁOŻYĆ NA CODZIENNOŚĆ: ĆWICZENIA DUCHOWE
Oto propozycje prostych duchowych praktyk:
- często jako rodzice zastanawiamy się, czy na Eucharystię wybierać się razem z dziećmi, czy też bez nich. Wydaje się, że cenną praktyką jest to, by chodzić na Eucharystię czasem z dziećmi, a czasem bez dzieci. Ważne też, aby z dziećmi uczestniczyć nie tylko w Mszach Świętych dla dzieci, ale również w Mszach Świętych dla dorosłych – to pomaga kształtować w duszy dziecka poczucie sacrum;
- niezwykle cenną praktyką jest rozpoczęcie z dziećmi przygotowania do Eucharystii już w domu. Krótka modlitwa, wyciszenie podczas drogi Kościoła czy zachowanie czci i szacunku podczas wchodzenia do kościoła i zajmowania miejsca – to proste praktyki, które mogą bardzo pomóc dzieciom w owocnym przeżywaniu Mszy Świętej;
- warto zwrócić uwagę na moment podczas Eucharystii, kiedy kapłan przygotowuje na ołtarzu dary ofiarne. Jest to dobry moment, aby w duchowy sposób ofiarować wtedy Bogu nasze małżeństwo, dzieci oraz całą rodzinę;
- jeśli chcemy rozwinąć w sobie postawę oddawania siebie dzieciom, warto rozpocząć od decyzji i praktyki, aby każdego dnia poświęcić dziecku konkretny czas, który spędzimy według jego pomysłu, bez telefonu i zajętej innymi sprawami głowy. To może być dla przykładu 15 minut (jeśli mamy więcej dzieci, to oczywiście mówimy o 15 minutach dla każdego dziecka). A jeśli nie dasz rady każdego dnia – zacznij od jednego dnia w tygodniu i stopniowo dodawaj kolejne dni.
MODLITWA MAŁŻEŃSKA
Boże Ojcze! Przez moc sakramentu małżeństwa prosimy Cię o łaskę, abyśmy jako rodzice czerpali z Eucharystii miłość, która pozwoli nam być rodzicami według Twojego Serca.
Panie Jezu – Ty na każdej Eucharystii oddajesz życie za nas – spraw, aby nasze życie małżeńskie i rodzinne było Eucharystią – oddawaniem życia za siebie nawzajem oraz za nasze dzieci. Boże spraw, aby Eucharystia była zawsze sercem naszego małżeństwa i naszej rodziny. Amen
NA KONIEC: „ZABIERZ SŁOWO!”
Weź ze sobą to jedno zdanie, które Bóg wypowiedział do Ciebie, rozważaj je w sercu i powtarzaj wielokrotnie, aż do następnego rozważania, aby wniknęło jak najgłębiej do Twojej duszy: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45).